Trenerów zmieniło w tym sezonie (bądź przed nim) kilka klubów Ekstraklasy – Lech Poznań, Raków Częstochowa, Korona Kielce, Stal Mielec, Pogoń Szczecin, Zagłębie Lubin, oraz kilka dni temu Śląsk Wrocław. Co nie zagrało z poprzednim trenerem? Czy zmiany były w tych klubach konieczne? Czy zmiana z miejsca oznacza poprawę?

LECH POZNAŃ

Klub ze stadionu przy ul. Bułgarskiej w zimę zeszłego sezonu podjął fatalną dla siebie w skutkach decyzję, zatrudnił na stanowiska trenera Mariusza Rumaka, szkoleniowca słynącego z tego, że przeważnie mu w piłce dorosłej nie wychodzi – posadę w Lechu dostał bo był na miejscu i zrobił fajny raport w którym dobrze potrafił wypunktować to co nie grało za trenera Johna van den Broma. Początek miał niezły – pozytywny okres przygotowawczy z którego zasłynął fragment „ZNISZCZYMY WSZYSTKICH!” oraz dwie pierwsze kolejki drugiej rundy, czyli dwa zwycięstwa z Jagiellonią i Zagłębiem Lubin. Im dalej w las tym było gorzej, taktycznie zespół był słaby, mentalnie wyglądało to jeszcze gorzej – zmiana była konieczna i do niej dojść musiało. Lech to klub który co sezon musi grać o najwyższe cele, zatrudniony został w tym celu Niels Frederiksen mający przywrócić Lecha na szczyt. Przebudowana została także kadra, nie może w pełni ale doszło do niej sporo świeżej krwi w postaci Alexa Douglasa czy Filipa Jagiełły, dano także szansę piłkarzom z Akademii, Michałowi Gurgulowi oraz Antoniemu Kozubalowi – i o ile Kozubal na wypożyczoniu w Katowicach dawał sygnały, że może być gwiazdą i się nią okazuje, o tyle Gurgul miejsce wywalczył sobie w obliczu braku większej konkurenci na swojej pozycji. Koniec końców na razie trzeba przyznać, że kadra Lecha wygląda dobrze, do pracy trenera także nie można mieć większych zastrzeżeń, Lech jest na dziś po 15. kolejce Liderem tabeli. Zmiana zatem wyszła Poznaniakom zdecydowanie na plus, kibice z powrotem stoją za tą drużyną i trenerem, trenerem który na papierze i w rzeczywistości ma najpewniej znacznie większe kompetencje do pracy na tym poziomie niż jego poprzednik. 

Czy sama zmiana wyszła by tak samo na plus Lechowi gdyby nie transfery? Nie sądzę, kadra z zeszłego sezonu była już dosyć mocno „zgrana”, zdecydowanie brakowało tu tej świeżości którą proponuje na przykład Kozubal który stricte transferem oczywiście nie jest, ale poniekąd można go tak traktować. Wprowadzenie do obrony Alexa Douglasa znacznie poprawiło jakość gry defensywnej w Kolejorzu, nowi Hakans, Jagiełło czy Loncar naciskają na graczy podstawowych którzy wyglądają dzięki temu znacznie lepiej. 

Na „dotychczasowy” sukces Lecha składa się zatem kilka czynników, a dokładnie to dwa ale bardzo konkretne, skutecznie przebudowa kadry (oczywiście nie skończona, są braki) oraz zatrudnienie trenera który realnie potrafi zarządzać taką drużyną jak Lech. 

KORONA KIELCE 

Dwa sezony pod rząd Kamil Kuzera skutecznie potrafił wywalczyć z Koroną utrzymanie, w minionych rozgrywkach utrzymanie smakowało jednak inaczej, było to utrzymanie heroiczne, ale niosące za sobą kilka skutków które kibiców Korony mogły martwić, mowa o zmianie Prezesa i Dyrektora Sportowego, Łukasza Jabłońskiego zastąpił najpierw Karol Jakubczyk (tymczasowo), a obecnie stanowisko to zajął Artur Jankowski (na stałe), dyrektora Pawła Golańskiego, zastąpił Paweł Tomczyk który w ostatnim czasie nie zbierał wielu pozytywach recenzji z miejsc w których pracował. W miare oczywistym było więc to, że trener który był bardzo mocno zżyty z poprzednimi władzami, może zwyczajnie się nie dogadać z nowymi, Kamil Kuzera dość szybko zaczął krytykować politykę transferową klubu, stwierdzając, że przykładowo nowy zawodnik – Pau Resta, poziomem do Ekstraklasy nie dorasta. Zarząd wiedział, że trenera zmienić musi prędzej czy później, aby sprowadzić takiego który będzie „ich”. Poczekano 2. kolejki i posade trener stracił. Pewnie dało się tego unikać, gdyby z ówczesnym trenerem udało się wcześniej dojść do wniosku, że wszyscy grają tam do jednej bramki. Łatwiej było jednak się go pozbyć. Na pewno wzięto także pod uwagę wyniki z zeszłego sezonu które dla kibiców były dalekie od idealnych, przyznam jednak, że dawno nie widziałem w żadnym klubie trenera tak dobrze pasującego do danego środowiska jak Kamil Kuzera do Korony. 

Nowym szkoleniowiec Kielczan został doświadczony Jacek Zieliński, od samego początku można było się spodziewać tego, że cudów trener Zieliński tam nie osiągnie, ustabilizuje jednak ten zespół i wprowadzi go na wyższe miejsca w tabeli – tak też się stało. Wprowadził swoją pozytywną aurę która pozwoliła oczyścić atmosferę w klubie, zmienił formacje i zaczął punktować. Nie zadziało się to jednak samo z siebie, trener z Podkarpacia dobrze pasuje do Kielc – jest osobą której potrzebowała Korona, to człowiek spokojny, bardzo pozytywnie nastawiony do życia, ale przede wszystkim bardzo doświadczony, a po tych zmianach które się w Kielcach dokonały, taka osoba była na tym stanowisku potrzebna.

RAKÓW CZĘSTOCHOWA

Po wielu latach pracy w Częstochowie ze stanowiskiem żegna się Marek Papszun, zastępuje go jego dotychczasowy asystent – Dawid Szwarga. Trener młodego pokolenia, ceniony w kluby który ma kontynuować to co wypracował Papszun, rzeczywistość w której przychodzi funkcjonować Szwardze jest jednak znacznie różniąca się od tej którą zastał na początku jego poprzednik. Przejmuje on nie zespół w 2. Lidze, a zespół który dopiero co zdobył Mistrzostwo Polski, zespół w teorii gotowy jednak taki który ciągle można rozwinąć bardziej – szczególnie w kontekście gry w Europejskich Pucharach. Kompletnie była to inna sytuacja, szczególnie w kontekście tego, że była to pierwsza samodzielna praca Dawida Szwargi w jego karierze, przejął od razu zespół Mistrzowski i taki który dużą szansę mógłby mieć na grę w Pucharach, tak też się stało – Raków pod jego wodzą dobrze zaczął sezon i awansował do Ligi Europy ulegając dopiero w 4. Rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z Duńską Kopenhagą. Pod kątem transferów do Częstochowy trafiło kilku ciekawych graczy – John Yeboah, Sonny Kittel czy Łukasz Zwoliński, z drugiej strony ogromną stratą było to, że Ivi Lopez czyli główny architekt na boisku z ostatnich sezonów doznał kontuzji która wykluczyła go z gry na cały sezon – tej straty nie udało się Rakowi zapełnić żadnym transferem. W trakcie sezonu doszło do wielu kolejnych kontuzji, szczególnie w defensywie, Raków często musiał rotować, nie do końca dlatego, że chciał, a musiał. Doszła do tego także gra co trzy dni z zespołami pokroju Sportingu czy Atalanty z którymi Raków przetrzebiony kontuzjami nie miał większych szans. Puchary, kontuzje, brak doświadczenia trenera skończyły się na końcu tym, że po sezonie podziękowano trenerowi z powodu zbyt niskiej pozycji w ligowej tabeli, czy słusznie? Wyniku nie było, trener „słaby” jednak nie jest, Raków potrafił zagrać świetnie jak choćby z Lechem Poznań (4:0), po sezonie trener wypuścił oświadczenie w którym wypunktował przez co „nie wyszło”, a ja się z tym zgadzam – Dawid Szwarga to trener świadomy, kompletnie bym się nie zdziwił gdyby w sytuacji jego pozostania w tym sezonie gdy miałby czas na trening poprawił by znacząco pozycję Częstochowian – klub postanowił jednak nadać zespołowi impuls sprowadzając z powrotem do klubu Marka Papszun, on z miejsca wchodzi w znacznie bardziej sprzyjających warunkach do pracy – gra tylko w lidze, to bardzo dużo zmienia, ma czas na odbudowanie struktur tej drużyny które zostały w zeszłym sezonie zachwiane. 

Zmiana w Rakowie przyniosła na dziś pożądany skutek, drużyna spod Jasnej Góry z powrotem zaczęła bić się o najwyższe miejsca w lidze, drużyna jest szczelna w defensywie i potrafi przepychać mecze jak te ze Stalą Mielec czy Pogonią Szczecin po bramkach w samych końcówkach. Tak jak już jednak wspomniałem, ta przemiana nie przyszła sama z siebie – kluczowa jest tu gra na jednym froncie, lepsza praca z piłkarzami pod kątem zapobiegania kontuzjom, oraz ogromne zaufanie jakim obdarzony został Marek Papszun – zresztą nie bez powodu oczywiście, to żywa Legenda Rakowa, człowiek instytucja. 

STAL MIELEC 

Mielczanie swój sezon zaczęli przeciętnie, zaledwie cztery punkty w 7. kolejkach, co na to wpłynęło? Trener nagle zapomniał jak się trenuje? Piłkarze zapomnieli jak się gra? Nie do końca, sytuacja jest tu bardziej złożona (jak w każdym innym klubie). Stal Mielec Kamila Kieresia od dłuższego czasu zamiast zaliczać progres notowała coraz większy regres, dobry wynik był uzależniony od tego czy Ilya Szkurin popisze się zabójczą skutecznością oraz czy Mateusz Kochalski zagra kolejny mecz życia, na dłuższą metę tak funkcjonować nie można, wystarczy gorsza forma jednego czy drugiego i tworzy się ogromny problem – tak też właśnie było na początku tego sezonu, Szkurin zaliczył dołek formy, a Kochalski odszedł. Stal Kieresia w tym momencie można powiedzieć się skończyła, zabrakło planu B czy C. Nie działały SFG które potrafią pomóc w ciężkich chwilach, zaczęto popełniać głupie błędy indywidualne w defensywie, a inni gracze ofensywni nie potrafili wziąć na swoje barki odpowiedzialności za zespół. Oczywiście to nie wszystko bo jak już mówiłem to sytuacja bardziej złożona – zarząd widział najpewniej w rundzie wiosennej zeszłego sezonu, że drużyna pikuje w dół, skoro nie decydujesz się na zmianę „szefa”, to starasz się go wesprzeć jakościowymi transferami, tego zabrakło. Do Mielca trafiło sporo graczy, wielu jednak do zbudowania, a nie takich którzy z od razu mogli by wskoczyć i dać jakość. Przykładowo w środku pola, pewniakiem jest Gulli, Wlazło został przesunięty na stopera, kogo zatem do Guliego? Jest Gerbowski, Tkacz, Knap, Bukowski – wszyscy sprowadzeni w tym sezonie, każdy mający jakieś braki, każdy do zbudowania. Skoro takich graczy ściągasz, to potem musisz mieć świadomość tego, że ten wynik od razu nie przyjdzie. Szczególnie kwestia stoperów męczyła przed sezonem, brakowało ich, a grać trzeba było, zarząd w końcu sprowadził tam kogoś, Petrosa Bagalianisa, kwestia taka, że dopiero w trakcie sezonu, a sam zawodnik przez kilka miesiącu nie grał – tak daleko nie zajedziesz. 

Zmiana jak już często zaznaczałem w przeszłości, była według mnie konieczna bo ten zespół nie rozwinął się nie od wczoraj, a od kilkunastu miesięcy. Zatrudniono Janusza Niedźwiedzia który z miejsca zmienił oblicze tej ekipy, zaczął wymagać tego aby ona sama decydowała o sobie, a nie była zależna od rywala i tego jaki dzień im się przytrafi. W swoim debiucie wygrał z Motorem Lublin (1:0), a w samym meczu było widać pierwsze zmiany zaproponowane przez nowego trenera, zespół je przyjął i zaakceptował. Kolejne tygodnie pokazują ile znaczy trener w zespole, niby to ta sama grupa piłkarzy, a gra jest zupełnie inna. Statystyka xG w meczach ze Śląskiem, Zagłębiem i Puszczą powiewa optymizmem także na kolejne tygodnie. Zmiana sama z siebie nie przyniosła odmiany, spowodowała to odpowiednia osoba u steru, trener który potrafi natchnąć chłopaków do tego, że mogą i potrafią grać dobrze w piłkę. 

POGOŃ SZCZECIN 

Dla wielu kibiców praca Jensa Gustafssona się nie broniła – przegrany Finał Pucharu Polski, słaba gra w Europejskich Pucharach, brak realnej walki o Mistrzostwo Polski. Gdy przyszła do nich informacja o tym, że tego trenera wykupić chcą Arabowie, sami byli gotowi go zawieść na lotnisko – nie ciężko się im dziwić. W momencie gdy już do tego doszło, pora była na nowego szkoleniowca, stanowisko które do tej pory zajmował Gustafsson zajął jego dotychczasowy asystent – Robert Kolendowicz. Człowiek związany z klubem który do tej roli szykowany był od dawna, świeży absolwent kursu UEFA PRO – powiało optymizmem. W gruncie rzeczy ta zmiana nie przyniosła na dziś jednak żadnych skutków stricte pod kątem wynikowym, Kolendowicz jako trener Pogoni wygrał 5 spotkań, a 6 przegrał – dołożył do tego 2 zwycięstwa w Pucharze Polski. Wyniki nie porywają, gra także. Nowy trener próbował impulsu w postaci zmiany ustawienia z bazowego 4-2-3-1 na 3-5-2, nie podziałało jednak na razie tak jak szkoleniowiec z Poznania by chciał. Czy to jednak oznacza, że to trener jest słaby? Nie sądze. Drużyna Pogoni już w zeszłym sezonie wysyłała do zarządu sygnały, że pewien model się wyczerpał, a skład wymaga kilku wzmocnień aby się nadal rozwijać – tego zabrakło, a ekipa która przegrała zeszłoroczny finał Pucharu Polski bądź co bądź z pierwszoligowcem, notuje regres i staje się ligowym średniakiem. Przed sezonem zespół wzmocniło dwóch zawodników – Dimitrios Kemaramitsis oraz Krzysztof Kamiński (młody stoper bez doświadczenia oraz nowy rezerwowy bramkarz). Zaufano takim piłkarzom jak Paryzek czy Korczakowski (wychowankowie) w podniesienie jakości drużyny – “i okej” – cytując Mariusza Rumaka, idea jest świetna, ale bez mocnej 1 drużyny w której ci młodzi mogliby się rozwijać, przeważnie prędzej czy później oni przepadają. 

Czy zatem kwestia słabszych wyników to wina tylko i wyłącznie nowego trenera? Nie. Sprawa jak w wielu innych przypadkach jest po prostu bardziej wielowątkowa, poczynając przez brak realnego wzmocnienia kadry, przez nagłą i dość niespodziewaną zmianę na stanowisku “szefa”, przez pewnie brak doświadczenia w tej roli Roberta Kolendowicza. 

ZAGŁĘBIE LUBIN

Waldemar Fornalik trafiając do Zagłębia wydawał się być tam trenerem idealnie pasującym, rzeczywistość okazała się być jednak zupełnie inna – przez 2 lata pracy w Lubinie trener nie zbudował tam nic trwałego z czego kibice Miedziowych mogliby być dumni. Trener nie zmienił formacji, nie przebudował kadry (inna kwestia, że decydował o tym Piotr Burlikowski), nie dał szansy wielu nowym piłkarzom. Drużyna z Lubina była w zeszłym sezonie jedną z nudniejszych do oglądania, nie było tam widać ręki trenera – to bardzo źle świadczy o jego pracy tam. Ciężko jednoznacznie powiedzieć co było tego przyczyną – po prostu to najwidoczniej nie było to pomimo iż każdy praktycznie twierdził, że sukces będzie. Zmiana zatem wydawała się być ostatecznością, do niej w końcu doszło – czy jednak dało się zrobić coś więcej, żeby tego uniknąć? Bardzo ciężko powiedzieć nie żyjąc blisko klubu, być może mocniejsze transfery? Trafiali jednak w ostanich oknach do Zagłębia piłkarze ciekawi pokroju Radwańskiego czy Munoza – raczej odpada. Być może problem jest w Lubinie głębszy? Od dawien dawna żaden trener nie potrafi osiągnąć tam jakiegoś wyniku który realnie mógłby usatysfakcjonować tamtejszych kibiców. 

Tak jak już jednak zostało powiedzianie – doszło w Zagłębiu do zmiany szkoleniowca, Waldemara Fornalika zastąpił Marcin Włodarski. Szkoleniowiec do tej pory pracujący w strukturach PZPN-u, osoba która potrafiła osiągnąć z kadrą do lat 17 jeszcze niedawno świetny wynik na wielkim turnieju. Na papierze wygląda ciekawie, w praktyce to trener który nie pracował nigdy na poziomie Ekstraklasy, 1. Ligi czy 2. Ligi jako pierwszy trener. Zaczął swoją przygodę w Miedziowych jednak nieźle, 5 zwycięstw, 1 remis i 2 porażki. Co takiego zmienił? Poza formacją natchnął życie w tą drużynę, da się Zagłębie wreszcie oglądać, widać chęci i zaangażowanie. Ten przykład także pokazuje ile znaczy osoba trenera – należy jednak wspomnieć o tym, że to dopiero początek który jeszcze różnie może się skończyć. Czy Marcinowi Włodarskiemu uda się przełamać klątwę Zagłębia Lubin? Nie wiem, logika nakazuje myśleć, że nie – nic wielkiego w Zagłębiu się nie zmieniło w ostatnim czasie, może poza zmianą Dyrektora Sportowego, może to być pewien impuls do zmian w Lubinie, jednak kompletnie nie musi, na dziś jednak wyniki się poprawiły, a o to w zmianie trenera chodzi. 

ŚLĄSK WROCŁAW

Najświeższy temat – Jacek Magiera swoją pracę we Wrocławiu stracił ledwie kilka dni temu. Przez pryzmat ostatnich tygodni wielu kibiców może oceniać tą kadencję mocno negatywnie, w gruncie rzecz biorąc jednak pod uwagę wicemistrzostwo z ubiegłego sezonu, to czego dokonał w Śląsku Magiera – jest czymś niesamowitym. Skoro było tak wyśmienicie czemu skończyło się tak tragicznie? Transfery moi drodzy, ale i nie tylko. Kadra z zeszłego sezonu nie była wyśmienita, było jednak kilku świetnych zawodników na kluczowych pozycjach dzięki którym na innych ten poziom mógł być niższy – Exposito, Nahuel, Pokorny, Petkov, Leszczyński. Świetny napastnik robiący różnice, skrzydłowy potrafiący w drybling 1:1, defensywny pomocnik trzymający to wszystko w ryzach, środkowy obrońca zabezpieczający cały zespół oraz bramkarz robiący różnice. Jacek Magiera potrafił to tak ułożyć, że było dobrze. Przed nowym sezonem odszedł jednak Exposito oraz Nahuel, loty obniżyła reszta, a zespół przestał przez tu funkcjonować jak zespół. Zastępcy których skautował, a następnie sprowadził David Balda nie zastąpili piłkarzy odchodzących 1:1, obniżyli dodatkowo poziom całej drużyny. Jacek Magiera spodziewając się jednak odejścia Exposito nie przygotował na to zespołu, nie wypracował alternatywnego sposobu grania – chcę przez to powiedzieć, że wina zawsze leży gdzieś pośrodku. Obecny wynik Śląska nie jest winą tylko byłego Dyrektora, Davida Baldy ale także byłego już trenera w jakimś stopniu. Pewnie gdyby transferami udało się lepiej zastąpić luki w składzie, Śląsk byłby obecnie wyżej w tabeli – tak się jednak nie stało, a Magiera pracę stracił. A jak poradzi sobie nowy duet trenerów HetelDymkowski w Śląsku? Ciężko powiedzieć. Czy zadziała tzw. efekt nowej miotły? Czy zmiana z miejsca zagwarantuje poprawę? Czas pokaże, sprawa jest jednak oczywiście jak we wszystkich wyżej wymienionych przypadkach bardziej złożona. 

Każdy z tych przypadków jest inny, każdy klub to inna wielowątkowa historia którą my jako kibice obserwujemy i nią na co dzień żyjemy – nie ma nudy w tym naszym piłkarskim świecie co?

Szymon Markulis

Fot. Własne