WRZUTKA

—ZE SPORTEM NA TY—

W powietrzu wyczuwalne poczucie pogodzenia się z najgorszym

Jesteśmy już dwa dni po kolejnym spotkaniu, którego Stali Mielec nie udało się wygrać - tym razem z Górnikiem Zabrze (0:0). Łącznie w tym roku mielczanie zainkasowali ledwie 6 punktów na 33 możliwe. Skutkiem tego jest ostatnie miejsce w ligowej tabeli ze stratą dwóch punktów do 15. Puszczy Niepołomice. 

W głowach wielu kibiców rysuję się już ten najczarniejszy scenariusz - spadek z Ekstraklasy. I co by nie mówić absolutnie nie ma co się takim nastrojom dziwić. Widmo spadku w 5 letniej historii Stali na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w tym roku jest najbardziej prawdopodobne - na rozliczenie całego sezonu przyjdzie jednak czas gdy dobiegnie on końca.

Po spotkaniu z Górnikiem natknąłem się na kilku stojących przed schodami do zejścia kibiców. Rozmowy po tego typu meczu każdy z nas najpewniej prowadził nie raz - “Nie ma napastnika”, “Gdyby on to strzelił wtedy”, “My nic nie gramy”, “Gramy bez bramkarza”, “Idź do trenera i mu to powiedz” - rzecz tego co opisuje jednak w tym, że każdy z tych kibiców przejawiał pogodzenie się z klęską. Nie było wielkich emocji, nie było wyzwisk, nie było ekspresywnych gestów - był papieros, podparcie się o barierkę i ton świadczący o bezsilności. Niby nic wielkiego, jeden reaguje w taki sposób, a drugi w skrajnie odmienny - rzecz w tym, że takich kibiców spotkałem po meczu więcej.

W obecnej sytuacji Stali Mielec ciężko mówić o wielkich kontrowersjach sędziowskich zabierających punkty - jak wtedy gdy w przegranym meczu z Lechią Gdańsk system VAR korektował system VAR, czy gdy w przegranym spotkaniu z Górnikiem Zabrze sędzia najpierw nie uznał prawidłowej bramki strzelonej przez Stal, a następnie uznał gola zabrzan po ewidentnym spalonym - czy o złej sytuacji finansowej zmuszającej klub do oddania po pierwszej rundzie kluczowych gracz (casus Piasecki i Hinokio o których FKS nie mógł wtedy nawet powalczyć, szczególnie o Piaseckiego), bądź o problemach zdrowotnych przez które swego czasu wiele miesięcy stracili Maciej Domański i Mateusz Mak będący wtedy absolutnie pierwszoplanowymi postaciami zespołu.

Zmierzam tym wywodem do tego, że ludzie zdają sobie sprawę, że mamy po prostu to na co zasługujemy i nie szczególnie z tym w jakiś sposób walczą - choćby wewnętrznie. Mój punkt widzenia w tym temacie absolutnie nie różni się od tego wyżej opisanego - to co działo się przez ostatnie miesiące zaprowadziło nas do tego smutnego momentu w historii klubu w którym się obecnie znajdujemy. Jestem jednak kibicem - to przywilej niosący często za sobą brzemię świadomości, że nie jest się obiektywnym i nie jest się realistą, a idealistą - “Nie strzelał w ostatnich 3 klubach, u nas się odbuduje”, “Młodzież bez doświadczenia na utrzymanie wyniku? Młode wilki! Mają ambicje i siłę”, “Nie wygraliśmy od blisko 3 miesięcy? Następny mecz będzie nasz, jak nie ten to który?” - i tak dalej i tak dalej. Takim kibicem jestem właśnie ja i to nie pozwala mi mówić o spadku w tonie godzącym się na niego pomimo, że zdaje sobie sprawę jak bardzo jest on prawdopodobny.

Mam jednak świadomość, że ten stan w tabeli na dziś jest zasłużony i to niestety nie jest przyjemne uczucie - podświadomie każdy chciałby na kogoś zrzucić odpowiedzialność za tą sytuację, pytanie czy tędy droga? Nie wiem, nie znam się. Reasumując jednak, 5 spotkań do końca sezonu, na dziś dla mnie równanie jest proste - spadek = zasłużony, utrzymanie = cud. Cudowi trzeba jednak pomóc i ja wierze, że to się uda. W końcu “Stal Mielec nigdy nie spadnie!” - prawda?
Szymon Markulis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *