Kartki z kalendarza: 

18.05.2014 r.

Był to dla mnie naprawdę wyjątkowy dzień. Po raz pierwszy w życiu, pojawiłem się na Solskiego 1, aby obejrzeć mecz Stali Mielec w ramach rozgrywek II Ligi wschodniej. Drużyna prowadzona wówczas przez Rafała Wójcika pokonała Limanovię Limanowa 3:0. Pierwszą bramkę, jaką dane mi było zobaczyć, z rzutu wolnego od poprzeczki strzelił dwudziestopięcioletni Krystian Getinger – mielczanin, wychowanek Stali który wrócił latem po trzyletnim pobycie w Stali Stalowa Wola. Beniaminek z Mielca walczył w tamtym sezonie do końca o utrzymanie na trzecim poziomie rozgrywkowym, bowiem w wyniku reform na koniec rozgrywek spadało aż 10 z 18 zespołów.

1.04.2024 r.

Prawie 10 lat później, w meczu Ekstraklasy z Lechem Poznań Krystian Getinger najprawdopodobniej zanotuje swój 400. ligowy występ w Biało-Niebieskich barwach, dopełniając tym samym kolejny akapit w swoim rozdziale w historii Klubu. Wieloletni kapitan i lider, podstawowy wybór każdego trenera przez cały ten okres. Wyprowadzał drużynę Stali na najważniejsze mecze w 1 Lidze, Ekstraklasie oraz w Pucharze Polski, jak domowy ćwierćfinał z Lechem Poznań. Symbol odbudowy drużyny, jej powrotu na salony i „drogi po dawny blask” – Legenda Stali Mielec, Krystian Getinger. 

BYĆ LEGENDĄ – CO TO ZNACZY?

Bez wątpienia nie jest obecnie łatwo zostać legendą Stali, z wielu powodów. Po pierwsze, drużyna dwukrotnych Mistrzów Polski słynie z diametralnych zmian kadrowych w każdym letnim okienku. Trener Kamil Kiereś latem ubiegłego roku określił panującą na pierwszych treningach sytuację „placem budowy”. W tym momencie w kadrze znajduje się jedynie ośmiu piłkarzy, którzy są w drużynie nieprzerwanie od ponad roku: Hinokio (luty 2023r), Kochalski, Wlazło, Leandro, Dudek (wszyscy 2022r), Domański, Matras (obaj 2020r) oraz bohater dzisiejszego tekstu z datą… lipca 2013r! Po drugie, większość osób spoza mieleckiego środowiska – zwłaszcza starszych – kojarzy Stal Mielec głównie z latami 70. ubiegłego wieku, z piłkarzami Orłów Górskiego, na czele z Grzegorzem Latą, jedynym królem strzelców Mistrzostw Świata z polskiego klubu. Czy można w ogóle zatem mierzyć w tak wysoką półkę? Moim zdaniem, patrząc na całą karierę „Getka” – owszem, można. Oczywiście nie ma sensu zestawiać tutaj lewego wahadłowego oraz wybitnych zawodników najlepszych czasów FKS-u, gdyż zarówno Stal, piłka nożna, jak i cała otaczająca nas rzeczywistość zupełnie się zmieniły. Zastanówmy się raczej, co cechuje legendę; jak rozumiemy to słowo. Z pewnością z najważniejszych takich aspektów wymienić można by lojalność, znaczący wkład w poziom sportowy drużyny, bycie twarzą klubu oraz utrzymywanie relacji z kibicami. Ten opis bez wątpienia pasuje do Krystiana.

KARIERA W STALI

„Awans ze Stalą byłby spełnieniem marzeń i dopełnieniem mojej kariery w tym klubie” – mówił piłkarz w wywiadzie udzielonym dla portalu 1liga.org wiosną 2020r., gdy Biało-Niebiescy po raz trzeci z rzędu walczyli o awans do krajowej elity. W klubie był od juniora, i poza półtorarocznym pobytem w Zagłębiu Lubin oraz trzyletnim w Stali Stalowa Wola, spędził tu swoje całe piłkarskie życie. Po odejściu Mateusza Cholewiaka do Śląska Wrocław w lutym 2018r. przejął opaskę kapitańską, którą na mecze zakłada po dziś dzień. Jakie momenty związane z karierą Getingera w Stali bym wyróżnił? W pamięci zostają przede wszystkim gole. Zacząłbym od bramki wyrównującej w domowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała w pierwszym sezonie po awansie do Ekstraklasy, końcowo wygranym przez drużynę z Mielca 2:1. W przypadku ewentualnej porażki widmo spadku niewątpliwie stałoby się jeszcze poważniejsze – a przecież i tak Stal walczyła wtedy zaciekle, do ostatniej kolejki, by koniec końców utrzymać się właśnie kosztem ekipy z włókienniczego miasta. Kolejną niezmiernie istotną bramkę zdobył w wyjazdowym spotkaniu z GKS-em 1962 Jastrzębie-Zdrój, w samej końcówce 29. kolejki 1. ligi w sezonie 2019/20, gdy po koronkowej akcji zapewnił on Stali upragnione trzy punkty. Okazały się one bezcenne, aby niecałe 3 tygodnie później móc świętować awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Na wyróżnienie z pewnością zasługują również gol z rzutu rożnego strzelony Legii Warszawa przy Solskiego czy wspaniałe uderzenie w dogrywce wyjazdowego meczu Pucharu Polski z Garbarnią Kraków.

JEST JAK WINO

Czasem siedząc na trybunach stadionu Stali usłyszeć można narzekania malkontentów związane z wiekiem piłkarza, sugerujące, by zwolnił już plac gry młodszym, bądź wyrazy zdziwienia tym, że mimo kolejnych awansów i coraz wyższego poziomu spotkań mielczanin nadal znajduje miejsce w składzie. Aby zweryfikować sens tych zarzutów, spójrzmy do statystyk dotyczących występów Getingera w Ekstraklasie (via Transfermarkt i 90minut) :

2020/21: 29/30 możliwych meczów, 2411/2700 minut, 2 gole/1 asysta

2021/22: 31/34 możliwe mecze, 2704/3060 minut, 2 gole/6 asyst

2022/23: 34/34 możliwe mecze, 2931/3060 minut, 0 goli/1 asysta

2023/24: 25/25 możliwych meczów, 2115/2250 minut, 3 gole/4 asysty

Widać zatem, że w najwyższej klasie rozgrywkowej rok w rok jest on podstawowym wyborem trenerów Stali, a poza tym rozgrywa obecnie naprawdę dobry sezon, jeżeli chodzi o konkrety ofensywne. Czy można pokusić się więc o popularne wśród komentatorów i ekspertów stwierdzenie, że Krystian starzeje się jak wino? Pewnie co kibic, to odpowiedź, jednak trzeba oddać piłkarzowi Stali, że mimo upływu lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Dość powiedzieć, że sprowadzony latem domyślnie na jego pozycję Krzysztof Wołkowicz jest póki co raczej rozczarowaniem tamtego okienka, zwłaszcza względem oczekiwań.

400 I CO DALEJ?

Obecny kontrakt Krystiana ze Stalą obejmuje jeszcze okres ponad dwóch lat, do końca czerwca 2026r. Co stanie się w tym czasie? Ciągła gra w wyjściowej jedenastce, powolne odejście na dalszy plan, przejście do struktur klubu? Jak będą go widzieć fani Stali i jak zmieni się ich percepcja przez ten okres? Nie mam pojęcia, ale cokolwiek by się nie wydarzyło, Krystian Getinger zawsze będzie moim mieleckim idolem i według mnie legendą klubu. A na uroczystym pożegnaniu, bez którego nie wyobrażam sobie zakończenia kariery kapitana Stali, z pewnością wielu kibiców Biało-Niebieskich również nie powstrzyma łez.

Tomasz Martyński