Przeglądając rynek trenerski w Polsce, nie trudno trafić na takich, którzy funkconują tam już od lat. Coraz śmielej do tych drzwi pt. Ekstraklasa – przykładem Adriana Siemieńca czy Dawida Kroczka – puka jednak fala wielu młodych, ambitnych trenerów o których obecnie jest jednak jeszcze trochę ciszej. Przykładem takiego kogoś jest obecny trener Polonii Bytom, Łukasz Tomczyk. W tej rozmowie szkoleniowiec m.in. o swoim warsztacie trenerskim, inspiracjach czy przemyśleniach nt. Polskiej piłki.

Szymon Markulis – Co Pan sądzi o poziomie sędziowania w Polsce? Pytam oczywiście w kontekście waszego niedawnego spotkania z Wieczystą Kraków. 

– Łukasz Tomczyk – Poziom jest oczywiście często adekwatny do rozgrywek, nie ma co oczekiwać fajerwerków nie wiadomo jakich. Na tym poziomie są też sędziowie którzy się uczą poziomu centralnego dopiero, czym wyżej, jest lepiej. Nasi sędziowie sędziują zagranicą, sędziują duże imprezy i są nieźli. Nas jednorazowo to trafiło, ale raczej liczę, że suma szczęścia wyjdzie zero. W 2. Lidze tak widoczne są te błędy sędziowskie bo nie ma VAR-u, jest trochę dziki zachód pod tym kontem, ta liga pokazuje jak ważny jest VAR w spotkaniach, niektórzy ze środowiska już zapomnieli jak to jest, często ten system bardzo pomaga. 

Oglądałem ostatnio kolejno dwa wywiady na kanale Tomasza Ćwiąkały z Dawidem Szwargom oraz Tomaszem Tułaczem, domyśla się Pan może co łączy obydwie te rozmowy? 

– Obiło mi się coś tam o uszy, obydwaj o mnie wspomnieli, prawda? 

Dokładnie o to mi chodzi, kiedy Dawid Szwarga został zapytany o trenera o którym jeszcze nie jest zbyt głośno, a będzie, wspomniał o Panu, zgadza się Pan z taką opinią? 

– W piłce musisz funkcjonować z dnia na dzień, mam nadzieję, że opinia publiczna nie będzie w naszym przypadku patrzyła tylko na wynik na końcu, a na cały proces i robotę która tu została wykonana. Moim zwycięstwem na razie jest to, że o niektórych zawodników pytała Ekstraklasa w tym okienku, że wyszliśmy ze strefy spadkowej w zeszłym sezonie, że punktujemy dobrze w tym, że gramy widowiskowo, że zapełniliśmy trybuny, to jest nasz duży plus. Biorąc pod uwagę także moje kompetencje, to jak prowadzę treningi, jak zarządzam grupą, jak rozwijam miejsce w którym jestem, jak rozwijam model gry, jak rozwijam zawodników, no to myślę, że tak, jestem osobą która może Polskiej piłce coś dać. 

Skąd Pan jako trener czerpie inspirację? 

– Podchodzę do tego kompleksowo, szukam. To tak działa, że coś weźmiesz od tego, coś od tego, coś sam wymyślisz, coś weźmiesz od sztabu, a ja akurat mam fajny sztab który ma dużo pomysłów, oni mnie bardzo często inspirują, chyba nawet najwięcej na tym etapie. Od innych trenerów także jak od wcześniej wspomnianego Dawida Szwargi czy Tomasza Tułacza czy tych z którymi współpracowałem jako asystent. Także stawiam oczywiście na samorozwój, swoją intuicję, swoje własne przemyślenia jakiś sytuacji. Bardzo interesuję się także układem nerwowym człowieka, jak się regeneruje, jak go bodźcować, jak przesuwać granicę, jak zmieniać się pod kątem nastawienia, podejścia, o tym jak przebijać kolejne bariery. Zatem inspiruje się kompleksowo. 

Wspomniał Pan o trenerach z którymi Pan współpracował jako asystent, mowa o Dawidzie Kroczku oraz Rafale Góraku, czy jest coś co konkretnie Pan od nich wyciągnął? Mowa o trenerach którzy w obecnym sezonie robią furorę w Ekstraklasie. 

– Ciekawą dygresją może być to, że gdy zaczynałem pracę tutaj w Bytomiu jako pierwszy trener, to dochodziły do mnie takie głosy od niektórych kibiców, że nie pracowałem jak dotąd nigdy z żadnym trenerem “kumatym”. Teraz się jednak okazało po pół roku, że obydwoje pracują w Ekstraklasie w fajnych projektach i robią wynik. Perspektywa się szybko zmienia co to znaczy być “kumatym”. Po naszym meczu w Chojnicach (porażka Polonii Bytom 1:0 z Chojniczanką przyp. red.) słyszałem, że Polonia zagrała słaby mecz, a to dlatego ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do zwycięstw, bo patrzymy tylko przez pryzmat wyniku. My zagraliśmy tam dobry mecz, mieliśmy tam 2.0 XG, 10-12 strzałów, 2 piłki wybite z linii, bardzo dużo rzutów rożnych jak na wyjazd, przeważaliśmy praktycznie całą połówkę, mieliśmy lepsze sytuacje, więcej dryblingów, ale na końcu nikt na to nie patrzy – ale to tylko taka dygresja odnośnie tej perspektywy. Wracając do trenerów, to trener Kroczek na pewno nauczył mnie obycia na poziomie centralnym, tych codziennych rutyn, dynamiki szatni, stałych fragmentów gry, defensywy – podobnie w tym temacie patrzymy na piłkę. Odnośnie trenera Góraka to jest to na pewno osoba bardzo doświadczona, jest byłym piłkarzem który grał na wysokim poziomie, dobrze ma dzięki temu wyważone to jak zachowywać się w szatni, co zrobić, czego sobie odpuścić, dlaczego tak, dlaczego inaczej, jak wdrażać asystentów czy jak zarządzać grupą w kryzysie, tego można było się od niego nauczyć. 

Jest coś konkretnego nad czym Pan obecnie pracuję w kontekście poprawy swojego warsztatu? Coś na co szczególnie zwraca Pan uwagę aby to poprawić bądź dodać? Tomasz Tułacz powiedział ostatnio, że dopiero po latach dostrzegł jak ważny jest mental u zawodników, wcześniej nie zwracał na to szczególnej uwagi, teraz to zmienił. 

– Na pewno ten proces mojego rozwoju trwa cały czas. Obecnie pracuję nad tym aby jako lider dawać cały czas nową energię drużynie, ty jako lider musisz ją mieć, musisz mieć pomysły i inspiracje. Kto to jest lider przede wszystkim? Dla mnie to osoba która podpala grupę, to osoba która nie zawsze musi prowadzić trening, nie zawsze musi zrobić analizę, ale jakoś musi wpływać na organizację aby ta miała energię. Muszą pojawiać się nowe pomysły aby za tym szedł rozwój. Gdy wklei się jakaś mocna stagnacja to zawodnicy to odczują, oni chcą się teraz rozwijać. Pracuję zatem obecnie nad tym w swoim życiu, aby utrzymywać u siebie ten balans, aby przychodzić codziennie z energią do pracy, aby mieć nowe pomysły na przykład na jakąś fajną mowę motywacyjną, aby czasami z tą energią móc rozmową jakiegoś gracza zainspirować. Nie chce doprowadzić do sytuacji aby na koniec tygodnia nie mieć siły, nie mieć tej ikry. 

Ta umiejętność “podpalenia” zespołu to najważniejsza cecha współczesnego trenera według Pana? 

– Te kompetencje miękkie są bardzo ważne na pewno, jak choćby takie aby umieć zarządzać grupą zarówno w dobrych ale i złych chwilach, to aby umieć przeprowadzić skuteczne rozmowy z piłkarzami, to aby codziennie wymagać tego aby dali z siebie maksa, to aby być sprawiedliwym, to aby czasami umieć postawić im granicę – to jest napewno bardzo ważne. Niekiedy piłkarzom brakuję ikry z różnych przyczyn na treningu, a ty chcesz ciągle więcej i więcej, musisz wpierw umieć ich wtedy jakoś zmotywować, musisz umieć przeprowadzić jakąś trudną rozmowę na temat tego czemu ktoś nie gra między innymi. Taktyka jest oczywiście bardzo ważna, ale najpierw musisz tych chłopaków jakoś “zapalić” właśnie. 

Preferuję Pan styl czy wynik?     

– Nie oszukujmy się, w piłce wszyscy chcą wyniku, wszyscy oceniają cię przez pryzmat tego jaki był twój ostatni mecz. Moim zdaniem to jest trochę niesprawiedliwe, każdy chce aby drużyna ładnie grała, a kiedy przegrywa w jednym czy drugim spotkaniu, czy ma jakiś gorszy czas to wszyscy zapominają o tym i wtedy już wszyscy nie dostrzegają tych liczb. Musisz się jako trener adoptować do miejsca w którym jesteś. Każdy mówi o stylu ale na końcu oczekuję wyniku – taka jest prawda. Jest taki trener jak Roberto De Zerbi, o którym zawsze się dużo dobrego mówiło przez pryzmat jego stylu który preferuję, który cały czas dostaję jakieś oferty od nowych klubów ale nic nigdy zdaje się jeszcze nie wygrał. Nie zawsze zatem ten styl i wynik idzie w parze, ja bym jednak preferował, aby na bazie dobrego stylu był wynik. Trzeba jednak zrozumieć, że czasami rywal ustawi się nisko, będzie tylko przeszkadzał, „podpali” się na jeden mecz na ciebie i może wtedy z tobą wygrać. 

W Polsce nie jest jednak tak, że tego czasu na wypracowanie swojego stylu brakuję?

– Na pewno brakuje, według mnie trener na zbudowanie drużyny pod swój model potrzebuję przynajmniej z 2-3 okienek transferowych i przynajmniej z 2-3 okresów przygotowawczych. Wtedy ma czas na odpowiednie transfery, na zmiany w sztabie szkoleniowym, na to aby przedstawić siebie, swoją tożsamość, to jak to ma według niego wyglądać. Ostatnio słyszałem, że we Włoszech w Serie B w jednym klubie przez 3 lata było 15 trenerów, wychodzi zatem na trenera wtedy ledwo 2 miesiące. Nie ma szans nawet wtedy, żeby on wszystkich piłkarzy dobrze poznał przynajmniej.  

W momencie przejęcia nowej drużyny, piłkarzy powinno się dostosować pod swój styl czy styl pod piłkarzy którymi się dysponuje? 

– Ja dostosowuje styl do piłkarzy, wiadomo, że z czasem to zmieniasz i dobierasz odpowiednich nowych zawodników pod swój styl. Jednakże z drugiej strony, każdy piłkarz jest szkolony zarówno w ofensywie jak i defensywie, jeśli odpowiednio to poukładasz, to możesz z tego wypracować swój styl szybciej. Czasami możesz trafić do szatni gdzie jest niski potencjał i wtedy nie wszystko zrobisz tak jak byś chciał, będziesz miał na przykład wszystkich środkowych pomocników stricte przecinaków którzy przeważnie bazowali bardziej na takich cechach wolicjonalnych, a środek pola w ataku pozycyjnym jest bardzo ważny no i nie do końca będziesz mógł go grać, potrzeba więc wtedy czasu bądź jakiegoś pokombinowania, poprzestawiania graczy na inne pozycje. Dużo zależy też od tego kiedy do takiej drużyny wchodzisz, czy w trakcie sezonu, czy w trakcie okresu przygotowawczego, czy na przykład w momencie gdy musisz grać od razu o wynik bo walczysz o utrzymanie. 

Mocniejsze postawienie na stałe fragmenty gry to alternatywa spowodowana słabością piłkarzy, czy oznaka tego, że potrafi się dostrzec ich prawdziwą siłę?

– Jak najbardziej oznaka, że potrafi się dostrzec ich siłę, SFG to 5-ta faza gry, są 2 fazy przejścia – z obrony do ataku i z ataku do obrony, jest faza ofensywna, defensywna oraz właśnie stałe fragmenty. Każda szanująca się drużyna na zachodzie traktuję stałe fragmenty nie jako dodatek tylko ma na nie jakiś pomysł i plan. Poświęcają te drużyny określoną część mikrocyklu w tygodniu na nie i te drużyny chcą też i tam dominować. Samych rzutów z autu w trakcie meczu jest przynajmniej średnio z 3 razy więcej jak otwarć od bramki. W ostatnim meczu z Chojnicami otwarć od bramki mieliśmy z 4, a autów z 26. Jak można nad tym nie pracować? Według mnie jeśli ktoś tego nie traktuję poważnie, to na końcu takiemu komuś czegoś zabraknie w meczu. 

Chciałbym statystycznie w moich drużynach mieć po sezonie z 3 bramki po dalekim wrzucie z autu, 2 bramki po rzucie wolnym bezpośrednim, 2-3 bramki po rzucie wolnym kombinacyjnym, około 10 bramek po rzucie rożnym, no i oczywiście możliwie jak najmniej bramek straconych po SFG. 

Wy jako Polonia ile macie schematów SFG? 

– Mamy taką swoją pulę SFG które gramy często, to jest około 25 rozwiązań. Co mecz jednak także dodajemy jakieś nowe rozwiązania. Sporo mamy zebrań sztabu na których to analizujemy bo nie chcemy być schematyczni w tym aspekcie. 

Do waszego sparingu na SFG z Puszczą Niepołomice w końcu nie doszło prawda? 

– Wstępnie mieliśmy się umówić na taki sparing tylko stałych, ale ostatecznie do tego nie doszło, zagraliśmy jednak normalny sparing w którym w przerwie graliśmy stałe oraz także po meczu. 

Zauważył Pan duże korzyści z takiego rozwiązania? 

– Mi to bardzo pomogło, graliśmy z zespołem Ekstraklasowym który pod względem SFG jest świetny, stałem za bramką i mogłem podpatrzeć jak oni to robią jak się ustawiają, jak się ze sobą komunikują. Dla moich zawodników na pewno było to jakieś udogodnienie, w meczu tylu tych stałych nie było, a na treningu jest to coś innego. Po meczu moi piłkarze mówili mi, że Puszcza rozgrywając jeden rożny który my także rozgrywamy bo go u nich podpatrzyliśmy, zagrywa jeszcze taką mocniejszą piłkę na przedpole na uderzenie, my mamy taką trochę bardziej “zawiesinę” i z niej jest ciężej strzelić – no i już jest jeden więcej wniosek dzięki któremu możemy ulepszyć nasz model. 

Planuje Pan więcej takich sparingów w przyszłości? 

– Myślę, że w zimę jak najbardziej. Jest wtedy na to czas i na pewno zwrócimy na to uwagę. 

Co jest największą siłą Pańskiej Polonii w tym sezonie? 

– Nasza gra w ofensywie, wysoki pressing, odwaga – że my chcemy w każdej fazie gry dominować spotkanie, chcemy być proaktywni. Nie boimy się, jak wygrywamy gramy swoje, jak przegrywamy także gramy swoje. Rozwijamy zawodników, dzięki temu całemu szeroko pojętemu procesowi zawodnicy wychodząc na spotkanie wiedzą, że są dobrze przygotowani i mogą spokojnie stawić czoła rywalowi. 

Przyznam szczerze, że wasza jeszcze nie dawna seria 12 zwycięstw z rzędu robi wrażenie. Szczególnie biorąc pod uwagę waszych rywali jak Wieczysta Kraków czy Pogoń Grodzisk Mazowiecki. 

– Moim zdaniem to jest dlatego tak ciekawe, bo nie zdąża się na tym poziomie. Ta liga jest równa, rok temu była równa i teraz tak samo. Teraz troszkę te trzy zespoły odskoczyły, Wieczysta ma duże możliwości, jeśli będzie trzeba to sprowadzi wielu nowych zawodników w zimę. Reszta zespołów jest jednak raczej na tym samym poziomie, nie ma takich serii jak ta nasza bo tu przeważnie raz można wygrać, raz przegrać, nie ma aż takich różnic w jakości. Te mecze są trudne bo wiadomo, aura jesienna czy zimowa, przeciwnik który jest defensywny, poziom sędziowania czy stałe fragmenty – to często decyduje o wyniku. Czasami trafiają tu zawodnicy którzy zarabiają duże pieniądze i mają dać w teorii dużą jakość, a są też tacy w teorii słabsi, za mniejsze pieniądze którzy przy dobrym treningu mogą sprawić, że tych różnic się aż tak nie odczuwa.

Stać was na koniec sezonu na awans? 

– Stać nas na awans. O to gramy, to chcemy osiągnąć. 

Na pewno w tym wszystkim myśli Pan także o sobie, ostatnio w mediach pojawiły się głosy o Pana potencjalnym dołączeniu do sztabu Marka Papszuna w Rakowie, bądź Jana Urbana w Górniku Zabrze, jest coś na rzeczy? 

– Pojawiły się takie tematy, może z Górnika nie było aż takich konkretów ale z Rakowa już owszem rozmowa była konkretna jak to z trenerem Papszunem. Na dzisiaj jednak zdecydowałem, że chce dokończyć projekt. W Polonii zostało już trochę roboty wykonanej, a nawet nie trochę. Dzisiaj wyskoczyć stąd byłoby szkoda, skoro coś rozpocząłem to uznałem, że chcę to skończyć. Oczywiście perspektywa współpracy tam byłaby rozwojowa i fajna, ludzie z którymi bym tam miał pracować byliby by kompetentni i profesjonalni, ale odejście dziś stąd gdzie jestem mogłoby być wobec zawodników, kibiców, całego klubu nie na miejscu, trzeba tu coś dokończyć najpierw niezależnie jak to się skończy. 

W kontekście Rakowa rozmawiał Pan o byciu asystentem, a jak Pan podchodzi do kwestii asystentów. Nie ma Pan problemu oddać część obowiązków swoim współpracownikom aby samemu złapać większego dystansu do pewnych spraw? 

– Oddaje dużo, rozwijam ludzi, nie mam z tym problemu. Na pół roku z góry ustalamy swoje działki, trenerzy w moim sztabie wiedzą co mają robić, kształcą się w tych aspektach, jeżdżą na staże, rozmawiają z ludźmi na temat na przykład SFG. Ja zawsze jakąś część treningu prowadzę, przeważnie te główniejsze części, czasami jednak oddam je asystentowi. Dziele te obowiązki aby każdy coś tam miał, aby mógł przeprowadzić odprawę na przykład, bo uważam, że tylko w ten sposób może to mieć jakość. 

– Mogę nie prowadzić całego treningu tylko na przykład jakąś część aby stanąć z boku i móc rzetelnie ocenić zawodników. Raczej jestem otwarty na to, aby każdy miał swoje miejsce w tej przestrzeni. 

A czy mógłby Pan przybliżyć to czym zajmują się Pańscy asystenci w Pańskim sztabie? 

– To nie będzie takie proste ale już mówię, Łukasz Ocimek – 1. asystent odpowiada za przygotowanie treści treningowych wraz ze mną oraz ćwiczeń + cały szeroko pojęty rozwój indywidualny. Dawid Mróz i Wojciech Mróz odpowiadają za SFG + wydelegowane formacje na pół roku pod kątem rozwoju indywidualnego + prowadzenie wyznaczonych przez nas treści treningowych. Dodatkowo Dawid zajmuje się także analizą przeciwnika. Łukasz Juchnik odpowiada u nas za motorykę, a do tego pomaga przy treningu pozycyjnym. Jeśli chodzi o bramkarzy to jest tu z nami Mirosław Kuczera który odpowiada także za SFG i oczywiście cały rozwój bramkarzy. Jest także Paweł Leksy który jest analityko-trenerem, zajmuje się przygotowywaniem materiałów LIVE ze spotkań, analizę LIVE z treningu, zajmuje się także  szczegółowym analizowaniem przeciwników. 

– Jest oczywiście także Kierownik, Jerzy Szpernalowski zajmujący się sprawami organizacyjnymi, a do tego dwóch naszych fizjoterapeutów zajmujących się prewencją, procesem odnowy itp. 

Przyznam, że sztab macie większy od przynajmniej kilka klubów w Ekstraklasie, to Pan zgłosił taką potrzebę rozbudowy go do władz klubu? 

– Za mnie się rozrósł ale to jest takie złudne, przynajmniej cztery kluby w lidze mają taki sam sztab jak my pod względem liczebności, a u nas kilka trenerów łączy to jeszcze z pracą w akademii bądź jeszcze innych miejscach. Jednak tak, to była moja inwencja, uważam, że sztab powinien być olbrzymi. Moje zdanie jest takie, że jeśli zawodników jest 24 to trenerów powinno być przynajmniej z 20. Dlaczego tak? Bo przykładowo gdy idziesz do szkoły nauczyć się Angielskiego to masz jedną Panią na 24 dzieci, czego ona cię wtedy nauczy? Ja czasami nawet przez 2-3 treningi nie widzę danego zawodnika bo skupiam się na jakimś innym elemencie. Im więcej asystentów masz, tym więcej więcej możesz oczekiwać, aby dodać jakiś element, aby kogoś gdzieś wysłać na analizę, aby kogoś na przykład zostawić z graczami kontuzjowanymi, to jest potrzeba rozwoju. Może 20 trenerów to jest troszkę taka abstrakcja na dziś, ale patrząc na zachód, Polska pod tym względem jeszcze troszkę kuleje. 

Mówi Pan o zachodzie, a nie jest troszkę tak, że ci nowi młodzi trenerzy wchodzący na szczebel centralny w Polsce, nie zderzają się tu ze ścianą? Pomysły może i są świetne ale warunki przez pryzmat infrastruktury czy finansów już często po prostu nie. 

– Infrastruktura to jeden z największych problemów Polskiej piłki, niestety ale często nie mamy gdzie trenować. Według mnie takie minimum to dwa boiska przy stadionie oddelegowane tylko dla pierwszego zespołu, na zachodzie to jest śmieszne minimum. Byłem kiedyś na stażu w Holandii w kraju bardzo małym pod kątem terytorialnym w klubach 3. Ligowych i tam 8 boisk to było minimum, do tego cała infrastruktura jak masa szatni czy sala audio. Kompletnie pod tym kątem nie ma co porównywać naszego kraju do takiego poziomu, wielu o tym mówi cały czas choćby selekcjoner Probierz. Jako Polski trener trzeba szukać po prostu przez to innych rozwiązań, potrzeba jest jednak przede wszystkim ciągle rozwoju pod tym kątem. Są już kluby które powoli zaczynają w to inwestować ale do zachodu ciągle jednak jest jeszcze daleko. 

Co musi się stać aby poczuł się Pan trenerem spełnionym? 

– Dużo osób powie, że ja się stanę trenerem spełnionym gdy wygram to to i to, Gasperini dopiero ostatnio wygrał swoje pierwsze trofeum, a jest trenerem tyle lat. Nie powie jednak raczej, że nie może się czuć trenerem spełnionym przez pryzmat tego jak pracował przez te wszystkie lata gdy nawet nie wygrywał. Moim zdaniem taka droga rozwijania miejsc w których będę, tak aby po mnie coś tam zostało, aby zostawiać je w lepszym miejscu niż w tym w którym je obejmowałem. Chciałbym aby na mnie była ta podaż cały czas, aby ludzie chcieli żebym z nimi pracował, a także tego abym w momencie 60-70 lat mógł usiąść i powiedzieć, że we mnie cały czas był ten ogień i czuję się przez to spełniony.

Rozmawiał Szymon Markulis

Fot. Michał Chwieduk /