Czas na trzecią część cyklu oceny zawodników Stali Stalowa Wola w rundzie jesiennej. W tym artykule chciałbym również poruszyć kilka innych istotnych wątków, które dotyczą naszej drużyny. Zastanowimy się, czy warto przejść na bardziej “swojski futbol” – grę mniej efektowną i niekoniecznie przyjemną dla oka, ale potencjalnie bardziej skuteczną w zdobywaniu punktów. Ponadto omówimy wydarzenia, które miały miejsce w mijającym roku, w tym zmiany na stanowisku prezesa klubu, które niosą ze sobą nowe perspektywy i wyzwania na przyszłość.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak trudno znaleźć napastnika który nie oczekiwałby ogromnych pieniędzy na kontrakcie. W ostatnim okienku transferowym klub walczył do końca, „szukając okazji”. Jedną z nich miał być Joao Tavares – zawodnik, w którym wielu z nas pokładało spore nadzieje. Jego początek w zielono-czarnych barwach był obiecujący. W debiucie przeciwko „Nafciarzom” zdobył bramkę, a w pucharowym meczu z Arką Gdynia to jego gol w dogrywce zapewnił emocje do ostatnich chwil. Niestety, z czasem jego forma zaczęła słabnąć. Na usprawiedliwienie Tavaresa warto wspomnieć o problemach z kolanem, które utrudniały mu regularne występy i rozwinięcie skrzydeł. Po krótkiej przygodzie w Stali, Brazylijczyk wrócił do Radomiaka Radom, gdzie będzie walczył o utrzymanie. Pod względem piłkarskich umiejętności Joao Tavares posiadał potencjał, by być wartościowym graczem. Niestety, jak to bywa z ofensywnymi zawodnikami, są oni oceniani przede wszystkim przez pryzmat zdobytych bramek i asyst. W przypadku Tavaresa tych liczb było po prostu zbyt mało, by można było mówić o sukcesie.
Kolejnym zawodnikiem, który w zimie opuści szeregi Stali Stalowa Wola, jest Kacper Chełmecki. Młody napastnik który dołączył do nas w poprzednim sezonie, miał za sobą łatkę najlepszego strzelca w Centralnej Lidze Juniorów. Wypożyczony z Wisły Kraków, otrzymał kolejną szansę od trenera, a klub latem zdecydował się na przedłużenie wypożyczenia. Niestety, rzeczywistość okazała się znacznie bardziej wymagająca, a Kacper, mówiąc wprost, zderzył się ze ścianą. W obecnej sytuacji powrót do Wisły wydaje się najlepszym rozwiązaniem zarówno dla zawodnika, jak i klubu. Być może jego historia potoczyłaby się inaczej, gdyby miał więcej szczęścia w pierwszym ligowym spotkaniu przeciwko Górnikowi Łęczna, gdzie jego strzał mógł zakończyć się bramką. Problemem Kacpra okazała się jednak nie tylko skuteczność, ale także podejmowanie decyzji w kluczowych momentach gry. Często brakowało mu odpowiedniego wyboru, co wpływało negatywnie na przebieg akcji ofensywnych. Dodatkowo, pod względem fizycznym nie był w stanie skutecznie rywalizować z obrońcami – w wielu starciach po prostu odbijał się od rywali. Jednak ambicji i zaangażowania na boisku nie można mu odmówić. Niestety, to zbyt mało, aby odgrywać kluczową rolę w drużynie na tym poziomie rozgrywkowym. Jaka czeka go przyszłość? Wydaje się, że jeśli nie znajdzie miejsca w Stalowej Woli, to także w Wiśle Kraków może być trudno o plac. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to kolejne wypożyczenie, chyba że trener Mariusz Jop zdoła odkryć i rozwinąć potencjał, który Kacper pokazywał przed kilkoma laty w Centralnej Lidze Juniorów. Bez względu na dalsze losy, historia Chełmeckiego przypomina, jak trudno młodym zawodnikom odnaleźć się w dorosłym futbolu, gdzie kluczowe są nie tylko umiejętności, ale także dojrzałość i fizyczność.
Czas na ocenę zawodnika, przy którym muszę uderzyć się w pierś – Sebastian Strózik. Na początku sezonu, gdy widziałem go w pierwszej jedenastce, czułem, że po meczu będę narzekał na niewykorzystane sytuacje z jego udziałem. I rzeczywiście, początkowe występy Sebastiana nie należały do najbardziej udanych. Następnie do drużyny dołączył Joao Tavares, a wypożyczony z Wisły Płock Sebastian został przesunięty do rezerw. Jak się później okazało, była to decyzja trafiona w dziesiątkę. W rezerwach Sebastian zaczął regularnie trafiać do siatki, co szybko zapewniło mu powrót do pierwszego zespołu. Jego bramka przeciwko Stali Rzeszów to jedno z tych trafień, które śmiało mogą kandydować do miana gola rundy. Można zarzucić mi hipokryzję – przy Joao Tavaresie podkreślałem, że napastnika rozlicza się z bramek, a Strózik ma ich na koncie zaledwie trzy. Chciałbym jednak stanąć w swojej obronie. Sebastian wnosi do drużyny coś, czego nie da się zmierzyć samymi liczbami. Jego umiejętność absorbowania uwagi obrońców wielokrotnie otwierała kolegom drogę do sytuacji strzeleckich. Potrafi skutecznie zastawić się, grać tyłem do bramki i walczyć w fizycznych starciach z defensorami. W grze Sebastiana brakuje tak naprawdę tylko jednego – partnera w ataku który byłby w stanie wykańczać wypracowane przez niego sytuacje. Jeśli uda się znaleźć kogoś takiego, Strózik może być kluczowym elementem ofensywy drużyny w przyszłości. Jego progres od początku sezonu zasługuje na docenienie.
„To, że udało się go wyciągnąć, to spory sukces” – tak przed sezonem o Dawidzie Łąckim mówił szkoleniowiec Stali. Młody napastnik, uznawany za jednego z najlepszych zawodników minionego sezonu w Centralnej Lidze Juniorów, wzbudzał spore oczekiwania. Niestety, w rundzie jesiennej „złapał” jedynie 195 minut na boisku, zdobywając jedno trafienie. Wydawało się, że Dawid otrzyma więcej szans do zaprezentowania swoich umiejętności, ale trener podkreśla, że ma na niego konkretny pomysł i zamierza wprowadzać go do zespołu stopniowo. Zaufanie do trenera w tym przypadku wydaje się kluczowe. Choć liczby nie rzucają na kolana, cierpliwość może przynieść owoce w dalszej perspektywie. Jak to ujął pewien klasyk: „Na pewno, na pewno, pewnie, jasne, zobaczymy, czas pokaże” – i tego, póki co, musimy się trzymać. Warto uważnie obserwować rozwój młodego zawodnika i jego kolejne występy, bo potencjał, który pokazał w CLJ, wciąż pozostaje obiecujący.
Na platformie „X„, na Hutniczych Pokojach, wielokrotnie zastanawiałem się i pytałem trenera, czy nie warto byłoby przejść na bardziej prostą, pragmatyczną piłkę, która mogłaby przynieść nam więcej punktów niż obecna, bezpośrednia gra. Szkoleniowiec jednak stanowczo podkreśla, że będzie trzymał się swojego podejścia, stawiając na futbol efektowny i przyjemny dla oka.
Przełom lutego i marca przyniesie nam kluczowe mecze z rywalami bezpośrednio walczącymi o utrzymanie. To właśnie te dwa miesiące pokażą, gdzie znajdziemy się jesienią 2025 roku. Z kuluarowych informacji wynika, że drużyna ma zostać wzmocniona w zimowym okienku transferowym. Jeśli te wzmocnienia rzeczywiście dojdą do skutku i trafią do nas bardziej jakościowi zawodnicy, obecny styl gry może przynieść oczekiwane efekty. Nasze mecze, choć teraz widowiskowe, często kończą się wynikami, które nie odzwierciedlają dobrej gry zespołu. Nie ma potrzeby przeprowadzać radykalnych zmian w podejściu do gry, jeśli wzmocnienia zostaną dobrze zaplanowane. Trener Ireneusz Pietrzykowski dwukrotnie udowadniał, że wiosenne rundy pod jego wodzą przynoszą bardzo dobre rezultaty. Przy odpowiednim wsparciu personalnym, styl gry Stali może stać się nie tylko efektowny, ale także skuteczny, co przełoży się na większą liczbę zdobytych punktów i utrzymanie w lidze.
Jaki to był rok, każdy kibic Stali Stalowa Wola doskonale pamięta! Po czternastu latach wróciliśmy do 1. Ligi. Baraże i awans w play-offach to wydarzenia, które na długo pozostaną w pamięci każdego z nas. Głód piłki w Stalowej Woli uwidoczniła feta po awansie, pokazując, jak ważny jest futbol dla naszego miasta. To coś więcej niż sport – to możliwość odcięcia się od codziennych problemów, przeżywania emocji i jednoczenia się we wspólnym celu. Futbol powinien łączyć, a nie dzielić. Niestety, ostatnie półrocze przyniosło wiele napięć, szczególnie na linii trener-prezes. Próby zwolnienia szkoleniowca i obarczania go całą winą za obecną sytuację zakończyły się fiaskiem, bo wszyscy widzieli, gdzie leżały rzeczywiste problemy. Kulminacją tych wydarzeń była decyzja rady nadzorczej, która 31 grudnia odwołała z funkcji prezesa Wiesława Siembidę. Zarówno miasto, jako udziałowiec, jak i kibice mieli już dość nieustannego „dej, dej, dej” – ciągłego żądania wsparcia finansowego bez refleksji nad własnymi błędami. Na miejsce Wiesława Siembidy powołano Marcina Łopatkę. Decyzja ta wzbudziła mieszane uczucia, a w przestrzeni publicznej pojawiło się wiele negatywnych opinii na temat nowego prezesa. Warto jednak podkreślić, że wiele z nich jest bezpodstawnych. Dlatego, podobnie jak w przypadku Jakuba Kowalskiego, nowego prezesa należy oceniać po efektach jego pracy. Z tego miejsca apeluję o wstrzemięźliwość i danie szansy Marcinowi Łopatce, aby pokazał, co jest w stanie zrobić dla klubu i miasta. To czas na nowy rozdział w historii Stali Stalowa Wola. Miejmy nadzieję, że przyniesie on rozwój, stabilizację i kolejne sukcesy, które będą jednoczyć nas jako kibiców.
Dodaj komentarz