WRZUTKA

—ZE SPORTEM NA TY—

Z trybuny rywala #22 – Śląsk Wrocław

15 marca 2021 r. odbył się jeden z najważniejszych meczów od czasu powrotu Stali Mielec do Ekstraklasy. Mielczanie podejmowali na swoim stadionie Podbeskidzie Bielsko-Biała, bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie, i po ciężkim meczu zwyciężyli 2:1. Jak czas pokazał, Stali udało się pozostać w Ekstraklasie, w przeciwieństwie do zespołu z Bielska-Białej, który dziś zajmuje 11. miejsce w tabeli II. Ligi. Cztery lata później, 15 marca 2025r., Stal podejmie ostatni w tabeli Śląsk Wrocław, i bez wątpienia dla obu tych ekip będzie to niezwykle ważne spotkanie w kontekście walki o utrzymanie. Jakie są nastroje we Wrocławiu? Zapraszam serdecznie na przedmeczową rozmowę z Adamem Mokrzyckim (@mokrzyk_) z redakcji Śląsknet (@Slasknet). Miłej lektury!

Tomasz Martyński - Trudno w takich okolicznościach o inne pytanie na start; czy myślisz, że utrzymanie się Śląska w Ekstraklasie jest jeszcze możliwe? Piotr Klimek w swoich słynnych tabelkach daje ekipie z Dolnego Śląska 92,9% szans na spadek… W czym upatrywać nadziei?

Adam Mokrzycki - Po ostatnim remisie Śląska z Pogonią Szczecin we Wrocławiu pojawiła się kapka optymizmu. Mecz w ramach Super Piątku nie przypominał starcia czerwonej latarni ligi z drużyną, która walczy o awans do kwalifikacji do europejskich pucharów. Co prawda urzędujący wicemistrz Polski nie wykorzystał w stu procentach potknięć bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie, ale postawą na boisku pokazał, że jest w stanie z powodzeniem rywalizować z teoretycznie mocniejszym od siebie rywalem. Jednak wiemy również, że taka jest specyfika Ekstraklasy – każdy może wygrać z każdym.

Jak przebiegła zima we Wrocławiu, jak opisałbyś to okienko transferowe? Moją uwagę przykuł transfer Assada Al Hamlawiego, który zresztą w dwóch ostatnich spotkaniach trafił do siatki rywali i otrzymał powołanie do kadry Palestyny.

Z pewnością nie wyglądało ono tak, jak zakładano. Nowy dyrektor sportowy Rafał Grodzicki zapowiadał, że wykona trzy transfery przychodzące do momentu rozpoczęcia obozu w Hiszpanii, ale tak się nie stało. Przed wylotem do San Pedro del Pinatar do zespołu dołączył jedynie lewy obrońca Marc Llinares, który był alternatywą dla Conrado – bohatera zimowej sagi transferowej we Wrocławiu. Były zawodnik Hammarby IF dość obiecująco zaprezentował się na tle sparingowych rywali, ale kiedy przyszła gra o większą stawkę, jego forma pozostawiła wiele do życzenia. Szczególnie w pamięci zapadło mi spotkanie w Kielcach, kiedy 25-latek popełnił ogromny błąd przy rozegraniu piłki pod własną bramką, a następnie sprokurował rzut karny. Żartobliwie można powiedzieć, że pozytywem w przypadku gracza urodzonego w Barcelonie jest to, że jego wiodącą nogą jest lewa, bo wiemy, że z tym bywało różnie w przypadku wrocławskich lewych obrońców.

Kibice ze stolicy Dolnego Śląska w głównej mierze liczyli na nowego napastnika i takiego się doczekali, ale dopiero w połowie obozu przygotowawczego, przez co Al Hamlawi, bo o nim mowa, potrzebował czasu na aklimatyzację. Wiemy, że w Szwecji, skąd przyszedł, sezon jest rozgrywany w formule wiosna-jesień, dlatego 24-latek długo nie grał, ale widać, że z każdym meczem w zielonej koszulce jest coraz lepszy. Świadczą o tym wspomniane przez Ciebie dwa mecze z rzędu ze zdobytą bramką, a także powołanie do reprezentacji Palestyny.

Bez zwątpienia najlepszym zimowym transferem Śląska okazał się Jose Pozo, który wymaganą od niego jakość pokazuje przy każdym dotknięciu piłki. Jest to zawodnik, który potrafi zrobić różnicę i jedną akcją przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej ekipy. Taki piłkarz powinien trafić do Wrocławia, gdy klub walczył o fazę ligową Ligi Konferencji UEFA, a nie kiedy rozpaczliwie bije się o pozostanie w elicie.

Do Wrocławia w ramach wypożyczenia zawitał jeszcze jeden atakujący – Henrik Udahl. Po jego dwóch wejściach z ławki rezerwowych dał się poznać jedynie z charakterystycznego wymachiwania rękoma w kierunku swoich kolegów i nietrzymania linii spalonego. Na konferencjach prasowych trener Ante Simundza twierdził, że podoba mu się mowa ciała Norwega, który potrzebuje czasu, aby dać wiele drużynie, czego z pewnością może dokonać. Śmiem jednak twierdzić, że ten transfer najzwyczajniej w świecie się nie udał.

Wiosna Śląska prezentuje się następująco; w sześciu spotkaniach zespół Ante Simundzy uzbierał 5 punktów, wygrywając z Widzewem aż 3:0, remisując z Radomiakiem i Pogonią oraz ulegając Piastowi, Koronie i Legii. Jak ocenić ten start?

Wiemy, jak beznadziejnie WKS punktował jesienią i obecny wynik nie jest najgorszy w porównaniu z poprzednią rundą. Natomiast we Wrocławiu oczekiwano znacznie więcej. Szczególnie po wznowieniu rozgrywek, kiedy podopieczni trenera Simundzy mierzyli się z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie lub z zespołami w swoim zasięgu. Efektowne zwycięstwo z Widzewem na nowo przywróciło wrocławskiej społeczności wiarę w utrzymanie ukochanego klubu, ale zielono-biało-czerwoni zaliczyli w dwóch następnych kolejkach w delegacji brutalne zderzenie z rzeczywistością w postaci porażki z rewelacją wiosny Koroną trenera Jacka Zielińskiego i klęską na własne życzenie z Legią. Bój z Pogonią, która mocno wyhamowała po świetnym starcie 2025 roku, sprawił, że wrocławscy fani nieco optymistycznej podchodzą do kwestii utrzymania, szczególnie, że dół tabeli notorycznie gubi punkty, przez co w tym sezonie liczba potrzebnych oczek do utrzymania może być znacznie mniejsza niż w poprzednich latach.

Latem Śląsk ściągnął z wypożyczenia do Stali Łukasza Gerstensteina. Jaka jest jego pozycja w drużynie? Widzę, że gra głównie w trzecioligowych rezerwach…

Wydawało się, że po zimowych przygotowaniach Łukasz Gerstenstein wygrał rywalizację na prawej obronie z Tommaso Guercio. Wystąpił w dwóch pierwszych spotkaniach rundy wiosennej i szczególnie w tym drugim, przeciwko Radomiakowi, zaprezentował się naprawdę obiecująco, ale od tamtego momentu już nie powąchał boisk najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce i nie widzę przesłanek, aby uległo to zmianie.

Na których piłkarzy Śląska kibice Stali wybierający się w sobotę na mecz powinni zwrócić szczególną uwagę?

W pierwszej kolejności wspomnę o Pozo, który stylem gry przypomina mi raczej pozytywnie wspominanego we Wrocławiu Ryotę Moriokę. Coraz pewniej wygląda również Arnau Ortiz, który jest mocno zaangażowany w grę defensywną i często wygrywa pojedynki z przeciwnikami. Nie można zapominać o Al Hamlawim, który po dwóch meczach z rzędu z golem będzie miał chrapkę na podtrzymanie tej serii.
W ekipie Trójkolorowych brakowało w tym sezonie indywidualności i wiosna pod tym względem wygląda nieco pozytywniej, ale w tych trudnych momentach należy wymagać od Śląska bycia drużyną, co zdążyli już pokazać w 2025 roku.

Dla Stali, która wiosną punktuje jeszcze gorzej niż wrocławianie, to spotkanie będzie arcyważne. Patrząc zaś na terminarz Śląska, pierwsze wyjazdowe zwycięstwo przydałoby się jak butla z tlenem. Jakiego meczu więc należy się spodziewać?

Nie tylko dla Stali będzie to arcyważny pojedynek. To ekipa przyjezdnych będzie miała zdecydowanie większy nóż na gardle, ponieważ ewentualna porażka na tym etapie sezonu i przy tym układzie tabeli może definitywnie pogrzebać jakiekolwiek szanse na utrzymanie Ekstraklasy we Wrocławiu, co ustawi sytuację wrocławskiego klubu na najbliższe lata. Natomiast ewentualne zdobycie pierwszych trzech punktów w delegacji w tym sezonie nie tylko pozwoli zbliżyć się do bezpiecznej strefy, ale również dać większy komfort pracy w trakcie przerwy reprezentacyjnej i zachęcić jeszcze większą liczbę kibiców na kolejny mecz, w którym rywalem będzie walczący o mistrzostwo Polski Lech Poznań. W tych okolicznościach to Śląsk będzie chciał dyktować warunki spotkania, szczególnie, że trener Simundza preferuje styl gry, w którym jego drużyna jest stroną przeważającą.

Rozmawiał Tomasz Martyński

Fot. Krzysztof Banasik / slasknet.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *