W meczu z Zagłębiem Lubin nie zagrał Ilja Szkurin. Pomimo bycia zdrowym, pomimo braku pauzy za kartki, Trener Janusz Niedźwiedź zdecydował się na posadzenie tego piłkarza na ławce rezerwowych. Jest to ostateczne potwierdzenie tego, że Szkurin nie jest ostatnio tym samym zawodnikiem, który strzelał hat-tricka w Szczecinie czy uciszał publiczność przy Łazienkowskiej. Wsparty statystykami, postaram się w tym ciągu przemyśleń przybliżyć i ocenić problem związany z Ilją Szkurinem.
Gdyby spojrzeć na liczby do meczu ze Śląskiem Wrocław, to odkąd Białorusin przybył do Stali, opuścił tylko jedno ligowe spotkanie – z powodu pauzy za nadmiar żółtych kartek nie zagrał w marcu z Radomiakiem Radom. Co więcej, w pozostałych przypadkach tylko jeden raz nie zaczął meczu w wyjściowym składzie – w wyjazdowym meczu z Puszczą Niepołomice na początku zeszłego sezonu Trener Kiereś dał szansę gry Meriluoto od pierwszej minuty.
Łącznie na 46 meczów: 44 razy w podstawowej jedenastce, raz wejście z ławki, raz wymuszona pauza. Atak Stali = Ilja Szkurin, to niekwestionowana równość, oczywista zarówno dla kibiców Biało – Niebieskich, jak i ich rywali. Wiadomo, Ilja zawsze może „ukłuć” (16 goli w lidze w sezonie 2023/24, wicekról strzelców), albo chociaż przyjąć piłkę i zastawić się, pomóc w wyprowadzeniu akcji ofensywnej zespołu.
Aż tu nagle na niedzielny mecz z Zagłębiem Lubin Trener Niedźwiedź decyduje się posadzić Szkurina na ławce. Owszem, widać było, że traci do niego cierpliwość, skąd zresztą dość wczesne zmiany napastnika:
- 86. minuta z Motorem
- 61. minuta z Koroną Kielce (Puchar Polski)
- 59. minuta z Cracovią
- 77. minuta z Lechią
- 67. minuta z Górnikiem
- 58. minuta ze Śląskiem
Dla porównania, Trener Kiereś na wiosnę 2024r. tylko dwukrotnie zdejmował Ilję przed 80. minutą, a i wtedy spore grono kibiców – w tym ja – krytykowało go za to, podkreślając, że drużyna się cofa i że jest to strzał w kolano. Teraz natomiast w trzech ostatnich meczach Stal strzelała ważne gole już po jego zejściu, a konkretnie, gdy z ławki podnosił się Łukasz Wolsztyński. Zanotował on bezcenne trafienie z Lechią oraz gol kontaktowy ze Śląskiem, 10 minut po zmienieniu Ilji.
Ewidentnie coś się popsuło, jeżeli chodzi o grę Szkurina w Stali. Śmiem twierdzić, że już wiosną były widoczne przesłanki tego regresu. Owszem, osiem goli w piętnastu spotkaniach to bardzo dobry wynik, ale im dalej we wiosnę, tym coraz częściej można było zaobserwować machanie rękami, pretensje, trochę gorszą skuteczność… Oczywiście szło to w parze z gorszą grą całej Stali. Pytanie tylko, co było przyczyną, a co skutkiem – a może to bardziej złożona korelacja?
W tym sezonie w pierwszych pięciu meczach Szkurin zdobył dwie bramki – 66,7% całego dorobku Stali, która zresztą zaczęła okropnie tę kampanię. Ale potem siadło (poza tymi dwiema bramkami Ilja zanotował tylko jedną asystę, 26. sierpnia) i zaczęła narastać nieskuteczność. W ostatnich spotkaniach był on już cieniem samego siebie. Ktoś powie jednak – w swoim pierwszym sezonie po przyjeździe do Mielca Białorusin długo się rozkręcał, a więc może i teraz należy obdarzyć go kredytem zaufania, mimo gorszej formy.
Przechodząc do mojej oceny – moim zdaniem należy już próbować innych rozwiązań niż osamotniony Szkurin z przodu. Zdecydowanie za długo w Stali polegano na systemie „bramkarz cudotwórca – napastnik cudotwórca”; to zresztą temat na osobny tekst. Zauważmy, że Stal kreuje dużo sytuacji, przynajmniej grając ze słabszymi drużynami, jak Lechia czy Zagłębie. Problem leży w braku skuteczności – dość powiedzieć, że najlepszym strzelcem Stali jest chwilowo defensywny pomocnik Piotr Wlazło, mający zaledwie trzy trafienia… Po trzynastu kolejkach mielczanie mają na koncie 12 zdobytych goli.
Wydaje mi się, że Trener Janusz Niedźwiedź podjął dobrą decyzję, wychodząc w niedzielę z Wolszyńskim w podstawowej jedenastce. Łukasz na tę szansę zasłużył ostatnimi występami, i uważam, że ją wykorzystał. Gola nie zdobył, ale dobrze się zastawiał, wywalczył parę wolnych dla Stali i ogólnie zaprezentował się pozytywnie. Gdyby nie czerwona kartka Piotrka Wlazły, który naprawiał błąd Mądrzyka, to nie byłoby sensu go ściągać przed końcem spotkania z Zagłębiem. Może ten obrót spraw podziała na Ilję jak kubeł zimnej wody, i napastnik przestanie szukać problemów wszędzie dookoła siebie, machając ciągle rękami w stronę kolegów.
Uważam, że Trener popełnił jednak błąd przy okazji zmiany Krykuna. Czy była ona potrzebna – to już cięższe do oceny, Serhij wyglądał, jakby miał jeszcze siły do grania. Natomiast czemu wpuszczać za niego Assayaga, a nie Ilję? Ravve zagrał bardzo słabo, bo choćby w końcówce mógł wpisać się na listę strzelców, gdy po rzucie rożnym nie dał rady zamknąć akcji na dalszym słupku. Czy Szkurin spadł (chwilowo) w rankingu napastników Stali już na pozycję numer trzy? Czy to pokazanie, że Trener ma tu władzę, i nikt nie gra za zasługi, czy może to jakaś forma kary dla Ilji?
Jak widać, więcej jest pytań, niż odpowiedzi. Analizując na podstawie tego, co widać z trybun, moja wizja to wyjście na Puszczę (a może i już na Raków) duetem Wolsztyński – Szkurin. Oczywiście będzie to wymagało sporo poprzestawiania, bo z podopiecznymi Papszuna nie zagra na pewno Wlazło, natomiast uważam to za wariant, który zdecydowanie jest warty wypróbowania. Zresztą Trener Niedźwiedź już w meczu z Zagłębiem przed czerwoną kartką Wlazły chciał przejść na coś na kształt 5-2-3 albo 5-2-1-2, wpuszczając Assayaga za Krykuna. Może warto spróbować to samo, ale niech zamiast Ravve szansę dostanie Ilja?
Jak zwykle, wszystkie te pytania i domysły zweryfikuje czas. Myślę, że w dalszej perspektywie Stali nie stać na to, by nie korzystać ze Szkurina jako napastnika numer jeden. Zachęcam do podzielenia się opinią w komentarzach – czy Trener Niedźwiedź słusznie posadził Białorusina na ławce, czy jednak było to przedwczesne? Czy Ilja odpali jeszcze przed końcem rundy jesiennej i zdobędzie parę punktów dla Stali?
Tomasz Martyński
Dodaj komentarz