WRZUTKA

—ZE SPORTEM NA TY—

Jak to jest strzelać w zwycięskich starciach z Jagiellonią? Odpowiadają Andrzej Jaskot i Grzegorz Tomasiewicz!

Przed jutrzejszym meczem warto przypomnieć dwa wydarzenia, aby się pozytywnie na jutrzejsze starcie nastawić – mowa o spotkaniach z Jagiellonią Białystok z 1993 i 2020 roku. Obydwa zostały przez Stal wygrane, obydwa miały swoich bohaterów – tu dziś przeczytacie krótkie rozmowy z owymi bohaterami czyli Andrzejem Jaskotem i Grzegorzem Tomasiewiczem.

Andrzej Jaskot

Mariusz Cichocki – W najbliższy piątek naszym ligowym rywalem przy Solskiego 1 będzie zespół aktualnego Mistrza Polski – Jagiellonii Białystok. Blisko 32 lata temu, dokładnie 28 marca 1993 roku byłeś wielkim bohaterem Stali notując hat-tricka przy naszym okazałym zwycięstwie w Białymstoku 0-5. Pamiętasz coś z tego spotkania do dziś?

Andrzej Jaskot – To dla mnie wyjątkowe i niezapomniane spotkanie, pamiętam je doskonale. Pierwszą bramkę strzeliłem w pierwszej połowie, a drugą i trzecią po przerwie. Nikt nie przypuszczał, że przez tyle lat trzeba będzie czekać na kolejnego hat-tricka zawodnika Stali Mielec na szczeblu Ekstraklasy. Oczywiście, nie marzyłem i nawet nie myślałem o tym, że zapisze na koncie trzy bramki, a ten czyn nie zostanie przez tyle lat, aż do meczu z Pogonią Szczecin powtórzony. Po tym wydarzeniu zgodnie z zapowiedzią wygłoszoną przez Tomka Leyko wręczyłem Ilji Szkurinowi bukiet biało-niebieskich kwiatów i pamiątkową dedykację z tej okazji.

– Mam takie motto – ,,Nie da się być Mistrzem Świata przez całe życie ale Mistrzem Świata można zostać raz na całe życie” – I tak właśnie swoim hat-trickiem w historii Stali Mielec się zapisałem i z tym trofeum przez tyle lat funkcjonowałem. Wspaniała sprawa i powód do dumy oraz ogromna satysfakcja była jest i będzie.

Fot. FKS Stal Mielec

Jagiellonia Białystok w ówczesnych czasach nie była rywalem tak mocnym jak w dzisiejszych czasach. Jak Ty go wówczas odbierałeś i czy prawdą jest, że na to spotkanie polecieliście samolotem? 

– W tamtym momencie Jagiellonia walczyła o utrzymanie w Ekstraklasie co jednak zakończyło się dla niej spadkiem do II ligi. W tamtym zespole swoje kariery na szczeblu Ekstraklasy, tak jak i ja dopiero rozpoczynali znakomici w przyszłości piłkarze jak Tomek Frankowski, Daniel Bogusz, Bartosz Jurkowski, Jacek Chańko czy młodziutki Marek Citko. To jest niesamowite, bo mecz doskonale pamiętam, a faktu, że lecieliśmy do Białegostoku i z powrotem samolotem to nie mogę sobie odtworzyć i zwizualizować. Skoro jednak o to pytasz i jest tak napisane w relacjach prasowych to musieliśmy lecieć samolotem. Mogę się tylko z tym zgodzić, że tak było, a to, że nie pamiętam tego przelotu do i z Białegostoku to pewnie dlatego, że wtedy i do dziś po tym hat-tricku byłem tak szczęśliwy, że do dziś jeszcze jestem w szoku.

Fot. www.polska-pilka.pl

Spędziłeś w Mielcu jako piłkarz, a później także trener szmat czasu, co z tych lat wspominasz najpiękniej, a których chwil wolałbyś nie pamiętać?

– Tutaj w Mielcu się urodziłem, w Stali Mielec wychowywałem i dorastałem od trampkarza do ekstraklasowego piłkarza. Od marzenia małego chłopca z ul. Kędziora przez Szkołę Podstawową nr. 6 i wspaniałą drużynę z którą zdobyliśmy brązowy medal na Igrzyskach Młodzieży Szkolnej w Zgierzu pod wodzą trenerów Witolda Karasia i Romualda Kapuścińskiego – do dnia dzisiejszego utrzymujemy ze sobą kontakt i spotykamy się jako „Gladiatorzy71”, które dziś rozwiane jest po całym świecie ale zawsze u nas 1 miejscu są dwie rzeczy – piłka nożną i Stal Mielec. 

– Jak po drabinie doszedłem do swoich marzeń. Debiut w Stali Mielec w Ekstraklasie z Wisłą w Krakowie pod wodzą trenera Włodzimierza Gąsiora. Pierwsza bramka w Ekstraklasie pod wodzą trenera Grzegorza Laty i od razu druga (obie głową) w meczu z Wisłą Kraków – to były jedyne moje bramki strzelone na stadionie w Mielcu w Ekstraklasie. Hat-trick z Jagiellonią Białystok i sezon zakończony z 8 bramkami na koncie. Po tym znakomitym sezonie przyszedł czas na pierwsze w moim życiu kontraktowe negocjacje kontraktowe, które zakończyły się fiaskiem, pojawiła się wizja pójścia do wojska, a finałem całej sprawy były moje półroczne wakacje gdzie w Poznaniu czekałem na zgodę na grę w II ligowej wówczas Olimpii Poznań. I w ten sposób znów grałem pod wodzą trenerów Grzegorza Laty i Janusza Białka – wywalczyliśmy awans do Ekstraklasy. Paradoksalnie jako wychowanek w Stali Mielec w Ekstraklasie w pierwszym składzie grałem ale kontraktu profesjonalnego podpisanego nie miałem, takie to były czasy. 

– Po roku 2000 wróciłem do Stali Mielec i znowu w niej grałem, tym razem w IV lidze z krótkimi przerwami na amerykańskie wojaże.  Jednocześnie już jako trener dzieci i młodzieży. Trenowałem aż przyszedł moment i pora, gdzie zadebiutowałem jako pierwszy trener drużyny seniorów Stali Mielec. Pierwsza taka praca i sukces zakończony awansem/utrzymaniem w IV lidze. Niestety, mój sukces w roli I trenera nie spotkał się z uznaniem i nie dane mi było kontynuować tej pracy. To była dla mnie chwila wyjątkowa bo moją wizję, metody prowadzenia drużyny i motywujące słowa młodzi, ambitni, utalentowani zawodnicy przekuli na boisku w czyny i awans, który drogę powrotną do najlepszych czasów zapoczątkował i wiarę w powrót do najlepszych lat Stali Mielec odblokował.

– Utrata pracy, serce bolało ale trzeba było się dostosować i poznać nowe kierunki życia, rozwijać i się do nich przystosować. I tak znalazłem się w sprzedaży, a praca trenera zdarzała się od czasu do czasu i na krótko (Wisłok Wiśniowa, Orzeł Przeworsk  Kolbuszowianka Kolbuszowa). Aż pojawiła się propozycja od trenera Włodzimierza Gąsiora by wrócić jako jego asystent i trener przygotowania motorycznego do Stali Mielec, by budować drużynę, która będzie się powoli budować by zagwarantować powrót na szczebel centralny mieleckim kibicom. To był  wspaniały dla mnie okres i czas kiedy wokół klubu i stadionu nie było luksusów ale w środku, w szatni i w zespole był duch zwycięstwa i wiary, że pomimo trudności to jest to miejsce, ten moment, ta drużyna i ten czas by zrobić coś wspaniałego i wielkiego dla mieleckich kibiców. 

– Te godzinne analizy, rozmowy przy kawie, herbacie, pizzy i poświęcony drużynie czas doprowadziły do awansu do II ligi po tylu latach i zapisały się w historii Stali Mielec i samych nas. Mecz z Izolatorem Boguchwała na „trójce” i feta na stadionie i mieście pozostanie w moim sercu i moich oczach po wieczny czas. Niestety jak to w moim przypadku chyba już tradycją się stało, że od samego początku mojej zawodowej drogi w Stali Mielec po każdym indywidualnym sukcesie nie było mi dane by te sukcesy były przeze mnie spożytkowane i dalej kontynuowane. I tak po tym niezapomnianym powrocie do II ligi po wielu latach, Stal Mielec wróciła na wyremontowany stadion, a wszyscy kibice byli szczęśliwi w tym piłkarskim transie – wszsycy niestety poza mną. Dla mnie był to czas i pora by kupować bilet i oglądać mecze II i I ligi z pozycji sektora J. I tak do Ekstraklasy, aż zmieniły się rządy i czasy, a ktoś przypomniał sobie, że był taki moment i takie w historii FKS Stali Mielec czasy w których grał i trenował pewien Andrzej Jaskot. 

Grzegorz Tomasiewicz

Mariusz Cichocki – W barwach mieleckiej Stali z naszym najbliższym rywalem ligowym czyli Jagiellonią Białystok mierzyłeś się kilkukrotnie. Nam w pamięci zapadło na pewno spotkanie w którym sprawiliście niespodziankę pokonując 28 listopada 2020 roku przy Solskiego rywala 3:1, a Ty strzeliłeś bramkę na 2:1 dającą nam prowadzenie. Bramka była potwierdzeniem oraz nagrodą bardzo dobrego spotkania w Twoim wykonaniu. Jak dziś po upływie chwili czasu wspominasz tamte spotkanie?

Grzegorz Tomasiewicz – Na pewno to zwycięstwo było bardzo ważne, bo potrzebowaliśmy w tamtym momencie tylko zwycięstwa. Przede wszystkim też ten mecz mam w pamięci, ponieważ strzeliłem swoją premierową bramkę w Ekstraklasie, na którą długo czekałem. Dodatkowym smaczkiem było to, że wpadła ona po strzale z głowy.

Fot. sportowefakty.pl

Jagiellonia Białystok, jaki to rywal okiem piłkarza?

To zespół bardzo groźny, który chce dominować na boisku i być przy posiadaniu piłki większość czasu gry. Trzeba zawsze z nimi grać bardzo blisko w obronie, bo mają bardzo dobrych zawodników w ofensywie i nie można im zostawiać dużo miejsca, bo potrafią to szybko wykorzystać. 

Jakie momenty z lat gry w naszych barwach wspominasz najlepiej? 

Myślę, że przede wszystkim początek za Trenera Skowronka i Trenera Szulczka bo graliśmy bardzo dobrze w piłkę i mieliśmy mocną kapelę do gry. Ostatecznie zabrakło troszkę do awansu. Myślę, że awans był takim mocnym punktem w mojej karierze, co zapamiętam na pewno do końca życia, bo to dało mi przepustkę do tej wymarzonej Ekstraklasy. 

Fot. FKS Stal Mielec

Następnym punktem to na pewno gra w  Ekstraklasie w barwach Stali i utrzymanie się w niej, a później gra za Trenera Adama Majewskiego, pod którym naprawdę graliśmy dobrze w piłkę, a ja zrobiłem najlepsze liczby jak do tej pory w swojej ekstraklasowej przygodzie. 

Czy chciałbyś coś przekazać biało-niebieskim kibicom?

Chciałbym przekazać, żeby zawsze byli jak do tej pory na dobre i na złe. Czy to będę zwycięstwa czy to będą porażki, to żeby zawsze motywowali chłopaków do trzymania poziomu. Pozdrawiam wszystkich kibiców Stali Mielec! 

Rozmawiał Mariusz Cichocki

Fot. FKS Stal Mielec, sportowefakty.pl, polska-pilka.pl




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *